piątek, 26 czerwca 2015

Organizacja Charytatywnego Maratonu Zumby dobiegła końca

Pomysł zorganizowania charytatywnego Maratonu  Zumby powstał gdy podczas wizyty u ortopedy dowiedziałam się, że niezbędna jest operacja moich nóg, która kosztuje 6.500zł.
Po wyjściu z zabinetu, ani chwili nie pomyślałam, że nie będzie operacji bo nie mam tyle pieniędzy. Uważam, że z każdej sytuacji jest wyjście, tylko trzeba na spokojnie wszystko sobie poukładać.
Ja się nie poddaję i tym razem także postanowiłam działać. Zaczęłam od szukania w internecie instruktorki ZUMBY, która zgodziłaby się mi pomóc w organizacji maratonu. Gdy znalazłam dane Pani, która tańczy ZUMBĘ, zadzwoniłam do niej przedstawiłam swoją sytuację i spytałam czy mi pomoże. Zgodziła się bez wahania, a ja się bardzo ucieszyłam. Za jakiś czas umówiłyśmy się (w klubie fitness w którym ta dziewczyna pracuje) na spotkanie, żeby porozmawiać o organizacji i ustalić datę.
Po spotkaniu  byłam wzruszona i zadowolona, że Pani Małgosia i klub fitness chcą mi pomóc.
Zawiadomiłam media, żeby rozgłośnić całą akcję, zrobiłam samodzielnie ulotkę informacyjną i wiele innych spraw potrzebnych do organizacji.

Do Maratonu został równy tydzień czasu-bardzo się cieszę, że udało się go zorganizować. Mam nadzieję, że wszystko dobrze wyjdzie. Wrażenia opiszę już po moim wydarzeniu tj. 3.07.2015 :-)

Nigdy nie można się poddawać, zawsze trzeba iść do przodu i nie oglądać się w tył!!!

W małej istotce prawdziwa kobieta....


                                                         

            

Gdy miałam 7 lat bawiłam się z siostrą i jej koleżankami w "ciotki". One ubierały buty mamy na szpilkach, nosiły torebki. Ja poruszając się wtedy na kolanach kombinowałam jakby tu też założyć buty na obcasie czy torebkę jak one i żeby torebka nie ciągnęła mi się po ziemi jak założę ją na szyję.
Znalazłam wyjście... mamy szpilki założyłam sobie na dłonie, a torebce ucięłam pasek, zszyłam i założyłam na szyję:) I takim to sposobem też miałam obcasy i torebkę jak moja siostra.
Mijały lata a ja nadal marzyłam by założyć szpilki. Z powodu niepełnosprawności i dużego napięcia mieśni w nogach było to niby niemożliwe! Ale mimo wszystko ja sobie obiecałam, że przyjdzie taki dzień, że ja buty ortopedyczne zamienię
(choć raz na jakiś czas) na buty na obcasie ;)
Kobieta niepełnosprawna też ma swój seksapil....Także ma potrzebę ubrać się kobieco, zalotnie czy czasem wyzywająco. Szpilki,  sukienki, krótkie spódniczki, body koronkowe, pończochy, bądź stringi to też "świat" kobiety niepełnosprawnej.
Wrócę jeszcze do tematu mojej obietnicy noszenia butów na obcasie. Otóż gdy zostałam szczęśliwą matką chrzestną mojej ukochanej siostrzenicy Sandrusi powiedziałam sobie w duchu, że na komunię Św. chrześniaczki muszę mieć buty na obcasie. 
Przecież matka chrzestna nie będzie w eleganckiej sukience i butach ortopedycznych O NIE! To nie w moim stylu...
Pewnego popołudnia byłam z koleżanką na zakupach w centrum handlowym i weszłyśmy do sklepu obuwniczego. Podczas oglądania obuwia moim oczom ukazały się buty na obcasie, które od razu mi się bardzo spodobały. Natychmiast pomyślałam " nadszedł czas kupienia butów i nauki", bo komunia Sandrusi się zbliża. Wyjechałam ze sklepu z butami na obcasach w reklamówce- cała uradowana :)
Powiem Wam nauka zakładania i noszenia moich wymarzonych obcasów nie była łatwa, ale od zakupu butów minęło 5 miesięcy i już coraz szybciej idzie mi zakładanie. 
Komunia chrześniaczki za dwa lata także spokojnie moje nogi przyzwyczają się do tego rodzaju buta, bo jak na razie po dłuższym noszeniu bolą mnie stopy.
Kochani nie rezygnujcie ze swoich pragnień i marzeń! Tylko wytrwała walka, determinacja i upór nas samych powodują, że rzeczy NIE możliwe stają się możliwe!!!




Przygoda z konkursem Miss Polski na wózku

Kandydatka nr 51


 W dniu 4.04.2014r. zgłosiłam się do konkursu Miss Polski na wózku i tak zaczęła się moja przygoda....
Bardzo mi się podobały działania fundacji "Jedyna Taka" z Warszawy (tzn. pokazanie poprzez konkurs, że kobieta na wózku wcale nie jest biedną istotką nad którą trzeba się użalać, a wrecz przeciwnie, że taka kobieta potrafi być elegancka, zaradna, spełniająca swoje pragnienia i marzenia).
Swoim udziałem w konkursie chciałam "podpisać się" pod działaniami fundacji, a jednocześnie pragnęłam ośmielić inne kobiety niepełnosprawne z mojego miasta, powiatu by nie chowały "głowy w piasek".
Do konkursu zgłosiło się 78 kandydatek, poprzez głosowanie sms miała się wyłonić fanałowa 10-tka, która pojechała na galę finałową do Warszawy + dwie "dzikie karty" które przyznawało jurry fundacyjne dwóm dodatkowym kandydatkom.
http://ostrow.naszemiasto.pl/artykul/joanna-trzop-walczy-o-tytul-miss-polski-na-wozku-glosujemy,2270338,art,t,id,tm.html
Głosowanie na kandydatki konkursu zaczęło się 7.05.2014r.,
miałam 4 głosy
2 dzień już 40 głosów 
3 dzień 60 
4 dzień 133 
5 dzień 143 głosy

W dniu 14.05. regionalna telewizja kablowa przyjechała nakręcić ze mną reportaż, bardzo się denerwowałam ale dałam radę. Następnie radio, gazety, na portalach informacyjnych internetowych zamieszczali informację, że startuję w tym konkursie i żeby głosować. Byłam jedyną kandydatką z Ostrowa i powiatu.

29.05. miałam 608 głosów
6.06.  miałam 1.187 głosów (7 miejsce)

 W dniu 7.06.2014 wszyscy mi bardzo mocno kibicowali, ponieważ kończyło się głosowanie! Emocje były niesamowite, nie można opisać je słowami bo były tak wielkie!!! Dosłownie w ostatnich minutach głosowania "spadłam" z finałowej 10 z 1.332 głosami. Dosłownie 34 głosy mi zabrakło by pojechać na finał.
Przez cały miesiąc utrzymywałam się w czołowej 10-tce.
Gdy głosowanie dobiegło końca byłam na 12 miejscu.
Powiem Wam szczerze, że to bym dla mnie miesiąc cieżkiej pracy i stresu, ale przeżyłam niezapomnianą przygodę, której nie zapomnę do końca życia :-)

Nie zawsze trzeba wygrać by czuć się zwyciezcą! 
Trzeba potrafić też widzieć szczęście w małych rzeczach.

Ja się cieszę, że było mi dane wziąść udział w tym konkursie i zmotywować inne osoby do działania i nie "zamykania się" przed światem.